Tego nie da się zapomnieć… To wraca i wracać będzie, mimo, że od pacyfikacji Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” mija w tym roku 42 lata… – To za każdym razem wraca. Człowiek żyje w cieniu tych wydarzeń – mówił drżącym głosem podczas konferencji na temat stanu wojennego Tadeusz Piecyk – jeden ze strajkujących górników katowickiej kopalni „Wujek”. Strajk rozpoczął się 13 grudnia 1981 roku… W owym czasie, stanął nie tylko „Wujek”… Na terenie województwa katowickiego strajkowało około 50 zakładów pracy.
W kopalni „Wujek”, górniczy protest trwał do 16 grudnia, do czasu pacyfikacji kopalni przez ZOMO i MO, kiedy zabito 9 górników, a kilkudziesięciu postrzelono. Wśród rannych był Tadeusz Piecyk…
Kopalnia była okrążona. Zaczęliśmy się zbroić
– Trzynastego grudnia, po pracy, po wyjeździe na powierzchnię dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu stanu wojennego i aresztowaniu Ludwiczaka – przewodniczącego „Solidarności” w naszej kopalni. Postanowiliśmy strajkować, póki go nie zwolnią i nie zawieszą stanu wojennego. W międzyczasie, dowiedzieliśmy się, że będziemy pacyfikowani. Kopalnia była okrążona. Zaczęliśmy się zbroić, kto co miał – sztyle od kilofów, metalowe pręty, łomy i takie tam. Było nas trzy tysiące. W międzyczasie, w nocy ksiądz Henryk Bolczyk odprawiał msze święte w kopalni, by podnieść nas na duchu. Był z nami. Przyszedł mroźny poranek 16 grudnia. Przed kopalnią stanęły wozy bojowe i czołgi, nad kopalnią przelatywały milicyjne helikoptery, wszędzie pełno było milicji i zomowców. Władza stawia ultimatum. – Albo opuścicie kopalnię, albo przypuścimy atak. W odpowiedzi, śpiewamy „Jeszcze Polska nie zginęła”, a potem „Boże, coś Polskę”. Rozpoczyna się szturm. Przerzucają przez mur petardy hukowe, helikopter zrzuca granaty łzawiące, czołgi burzą mury, za czołgami wchodzą zomowcy. Mają tarcze. Ruszyli na nas. Co próbowali wejść, to my ich wypierali za bramy kopalni. Postanowili użyć broni. Z początku, nie wiedzieliśmy, że strzelają z ostrej amunicji, ale się szybko dowiedzieliśmy – kilku górników było zabitych, wielu postrzelonych. Dostałem i ja. Zaprowadzili mnie na punkt opatrunkowy, tam już było kilku górników. Po pewnym czasie policja i ZOMO się wycofały, a pod wieczór zaczęli rannych wywozić do szpitala karetkami. Jak się później dowiedzieliśmy, to niektóre karetki były zatrzymywane a ranni górnicy – wyciągani, bici, pałowani. W szpitalu przebywałem dość długo, byłem wielokrotnie przesłuchiwany. Wtedy, zginęło 9 górników, najmłodszy miał 19 lat, najstarszy 48… – wspomina Tadeusz Piecyk z Krzemienia Gwizdowa, który w 2015 roku został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Wolności i Solidarności.
Stan wojenny. W domu był strach i niepewność
– Trzynastego grudnia 1981 roku miałam 15 lat. W domu, był strach, niepewność, bo stan wojenny i obawa, że mój tato, który pracował wtedy w jednym z zakładów w Janowie Lubelskim, zostanie internowany. Baliśmy się z mamą i bratem, czy tata w ogóle wróci na święta do domu… Wrócił – wspomina Wiesława Dyjach – Dyrektor Liceum Ogólnokształcącego – organizator konferencji, które od lat inicjuje Józef Wieleba – nauczyciel historii w LO, członek oświatowej „Solidarności” i Członek Zarządu Powiatu.
W oświatowej „Solidarności” działają też trzej inni nauczyciele, którzy w okresie stanu wojennego byli studentami rzeszowskich uczelni, znanych z działalności opozycyjnej swoich studentów. Chodzi o Waldemara Janusa – nauczyciela fizyki w LO oraz Władysława Sowę – Dyrektora szkoły podstawowej w Chrzanowie, Członka Zarządu Powiatu. W strajkach w Rzeszowie uczestniczył także ówczesny student rzeszowskiej uczelni – Mieczysław Gierczak, emerytowany nauczyciel z Zespołu Szkół Technicznych.
Na obozach młodzież uczyła się zasad konspiracji
Podczas spotkania, poruszono też wątek obozów dla młodzieży, które organizował Andrzej Berezowski – instruktor i propagator walk wschodnich, o czym pisze w majowym numerze gazety z 2023 roku „Prawda jest ciekawa” Andrzej Trembaczowski. – Oprócz walki wręcz i przy użyciu podręcznych narzędzi, młodzież poznawała podstawowe zasady konspiracji. Była zapoznawana z sytuacją w kraju, uczyła się prostych technik poligraficznych.
– Uczono nas także, jak odpowiadać na pytania podczas przesłuchania, gdzie dowodem w sprawie jest czarno – białe zdjęcie. „Jak ci będą mówić, że to kamień, mów, że to jabłko lub pączek” – radził nam jeden prawnik. To pamiętam do dnia dzisiejszego – wspomina Wieleba.
Trenowaliśmy szermierkę i strzelectwo
Pierwsze dwa obozy, jak pisze Trembaczowski, zorganizowano w latach 1983-1984 w Majdanie Sopockim w pobliżu zalewu na terenie plebanii. Po zakończeniu drugiego obozu, proboszcza ks. Jana Maksima (pochodzącego z Chrzanowa), nękała SB. Rozpytywali o organizatorów, a na koniec „nieznani sprawcy” podpalili księdzu stodołę. Po tych doświadczeniach, zmieniliśmy zasady. Obozy stały się mniej liczne i tajne. Ćwiczyliśmy samoobronę, m.in. wyswobodzenie się z chwytów transportowych, obronę przed pałką, łącznie z jej odebraniem. Te zajęcia zwykle prowadził Andrzej Berezowski, później także Jurek Bącal i Zbigniew Struk, a zajęcia z karate – Bogdan Ross. Trenowaliśmy szermierkę i strzelectwo pod okiem Krzysztofa Wilczyńskiego i Bogdana Krzemienia. Korzystaliśmy z broni pneumatycznej. Udało się też zorganizować szkolenie z broni palnej. Posiłki gotowaliśmy na ognisku w lesie. Żywność pochodziła z darów. Ziemniaki, warzywa, wieprzowina a nawet żywe barany otrzymywaliśmy od rolników. Były też dary zagraniczne – „pancerne” szprotki, mleko w proszku, ser „zemsta Reagana”, mąka, soja. W sumie, takich obozów zorganizowano 10 (pierwsze dwa na Roztoczu w Majdanie Sopockim, kolejne w Lasach Janowskich, w okolicach Zaklikowa, w Szklarni i Osówku, jeden w Bieszczadach, a dwa pod żaglami na Mazurach. Przez lata 80-e, współpracowało z nami wiele osób (…). Bezcenne były kontakty z Janowa Lubelskiego i okolic… Krzysztof Wilczyński, Bogdan Krzemień, bracia Ross (Bogdan i Jerzy), Józef Ponczek, siostry Łukasik (Urszula i Gabriela), Tomasz Jonak, Józef Wieleba i Józef Łukasiewicz (…) – wymienia Trembaczowski.
Tak się wychowuje patriotów
Na koniec, „słowo” do organizatorów i prelegentów. Bardzo dobra i ciekawa konferencja, która przykuła uwagę młodzieży, o czym świadczą rozmowy zaraz po konferencji oraz ilość wpisów na szkolnym facebooku.
– Wielkie uznanie dla pana Tadeusza Piecyka. Jego wypowiedzi są nie tylko świadectwem historii, ale także inspiracją w dążeniu do prawdy i wolności…
– Jestem dumna, że jestem Polką…
– Nie poklask jest tu ważny, ale element patriotyczny…
– Wzruszająca opowieść pana Tadeusza, który przeżył tak wiele. Byliśmy zahipnotyzowani…
– Więcej takich konferencji z żywą historią…
– Tak się wychowuje patriotów, gratulacje…
Alina Boś; foto: Anna Sosnówka