Catering dietetyczny, post przerywany, dieta lekkostrawna, bezglutenowa i wiele innych, a wszystko dla zdrowia, żeby ładnie wyglądać, bo taka moda, żeby schudnąć, najczęściej przed świętami. Jest „okazja” – Wielki Post przed Wielkanocą, który trwa 40 dni… A „wczoraj” było inne, biedne…, a w przedwojennej wsi polskiej „poszczono” cały rok, o czym pisze w „Leć głosie po rosie” Maria Grzymała – Chrzanowska… (książkę poleciła Beata Wójcik – znana regionalistka. I dobrze zrobiła😊).
„Ubóstwo ludności wiejskiej funkcjonowało zgodnie z kalendarzem, wyznaczonym przez kościół. Postne piątki i wielkie posty przed Wielkanocą obowiązywały wszystkich. W takich przypadkach, pusty żołądek lub postna w nim sołoducha były dowodem pokuty, a nie biedy, przez co ubogi czuł się lepiej, gdyż pościł nie tylko on. Normalnością było, że żołądki – wyposzczone przez Wielki Post, po otrzymaniu obfitego posiłku w Wielką Niedzielę, nie wytrzymywały burzliwej fermentacji oraz długiej mszy świętej, i zbuntowane, „wypędzały” wiernych z kościoła. Opowiadane przez mamę zdarzenie miało miejsce właśnie w Wielkim Poście, w jej rodzinnym domu, gdy miała zaledwie 10 lat. Upieczono chleb w blaszanych formach, które zostały nasmarowane skórką ze słoniny. Upieczony chleb, po uprzednim naznaczeniu znakiem krzyża, został pokrojony i rodzina spokojnie jadła, popijając mlekiem. W pewnym momencie ktoś z domowników błysnął intelektem i skonstatował, że tłuszcz ze słoniny wsiąkł w skórkę chleba… Przerażona rodzina w składzie dziesięcioosobowym zaczęła kolektywnie i jednomyślnie odcinać nożami od poszczególnych chlebów dolną skórkę. Po przeprowadzonej „operacji” cała dziesiątka „grzeszników” udała się do spowiedzi. Gdy spowiadała się moja mama – wówczas dziesięcioletnia dziewczynka, ksiądz dobrodziej przyglądał się przez kratkę jej bladej i wychudłej twarzyczce. Przechylał głową we wszystkie strony, aby dokładniej obejrzeć „małą grzesznicę”. A gdy już dobrze przyjrzał się jej wystraszonym oczom i bladej fizjonomii, powiedział: – Idź dziecko do domu i powiedz, niech ci mama da kiełbasy…”.
Tekst; foto: Alina Boś